środa, 16 maja 2012

KW

Dwa tygodnie temu miał miejsce III ( rzymskie cyfry wyglądają bardziej imponująco) festiwal Komiksowa Warszawa przy Warszawskich Targach Książki. Jest to o tyle bliski mi festiwal, iż jestem niejako, będąc członkiem PSK, jego organizatorem. Czuję się więc odpowiedzialny za wszelkie niedociągnięcia, braki jak i rozwój tego festiwalu, nawet mieszkając 320 km od bezpośredniej organizacji i mając zbyt mało czasu, żeby się porządnie zaangażować. Tak czy owak po wielu perturbacjach podczas planowania wizyt, które nie doszły do skutku, na poprzednich edycjach zawziąłem się w sobie, spiąłem pośladki i zacisnąwszy zęby spakowałem moją Muzę do auta i ruszyliśmy hardkorowo na stolicę. Dojechawszy w połowie soboty nie miałem możliwości skorzystać z kilku interesujących punktów programu, więc nie będę się na temat całego programu imprezy wypowiadał, podsumowując jednym słowem: obiecujący. Jak na trzecie podejście miał czym przyciągnąć i nawet jeśli nie był tak rozbuchany jak łódzki, to w jednej sali dało się wszystko fajnie i sprawnie zorganizować.
Mła, podczas rysowania Syrenki na konkurs na Syrenkę.

Niewątpliwym atutem tej edycji KW byli goście i pewien sukces w lokalizacji samego KW względem Targów Książki. Z opowiadań znając poprzednie marginalne, żeby nie powiedzieć suterenne (franc. sous-terrain) umiejscowienie komiksiarzy cieszy sala przejściowa, nawet jeśli jest bardzo przejściowa, co pozwala jednak na wizyty osób niezwiązanych z komiksem. Następnym razem trzeba będzie jednak pomyśleć, jak zainteresować te osoby i sprawić żeby zatrzymały się tam na dłużej, co jak mogę się domyślić może być karkołomnym zadaniem. Niemniej jednak to dobra okazja, żeby wyjść z komiksem do ludzi, skoro oni sami tam się plączą.
Grzegorz Rosiński, nawet jako stały bywalec polskich festiwali był rozchwytywany i chętnie wrysowywał się do swoich albumów, szkoda że jak to zwykle bywa, wciąż tym samym osobom co na każdym innym festiwalu. Brian Bollan to jedyna sympatyczna osoba na KW, z którą nie udało mi się zamienić słowa, poza obietnicą pogadania przy następnej okazji i szczerze  nie próbowałem poprosić nawet o wpis do Zabójczego Żartu, którego obie edycje tak naiwnie zabrałem ze sobą. Najciekawszym gościem był jednak Roman Surżenko, który chyba siłą został wyrwany ze swojej rubieży i przywieziony w bagażniku na Festiwal. Długo rozmawialiśmy o komiksie w Rosji i jego racy nad Raissą, jak i innymi komiksami.
Jedyne czego tak naprawdę mogę się chyba doczepić to komiksowa Gala kończąca imprezę, która z Gali miała jedynie nazwę, a była bardziej spotkaniem towarzyskim nielicznych komiksiarzy w warszawskiej piwnicy. Zabrakło dla mnie nieco uroczystej oprawy i nawet festiwal Ligaturowy, którego że tak powiem eufemistycznie grupą docelową nie jestem, nawet z towarzyszącymi Bamberkami i dziwacznym wieńczącym całość występem, sprawił że poczułem się bardziej uczestnikiem imprezy wieńczącej festiwal, niż wyżej wspomnianego spotkania. Chociaż z drugiej strony frekwencja na warszawskiej gali również nie poprawiła tego odczucia.
Rzeczona Syrenka. Znowu nie wygrałem tabletu, ale dostałem za to dwa komiksy. Opłaciło się.

Znowuż też na tym wyjeździe aspekt towarzyski okazał się dominujący, znowuż udało mi się poznać osobiście kilka nowych osób z komiksowa, choć miałem momentami wrażenie, że to już nie możliwe ;) Znowu też tradycyjnie przerąbałem sromotnie w Bitwach Komiksowych i nie wygrałem tabletu, co ostatecznie potwierdziło, że nie umiem tak za bardzo rysować na spontanie. Podniósłszy się po tej klęsce postanowiłem więcej tego wieczoru nie angażować się w działania graficzne i dzięki temu uskuteczniłem kilka sympatycznych rozmów, między innymi z Romanem Surżenko, maszyną do rysowania komiksów, Marcinem Surmą, który podszedł do komiksu, który ja musiałem odpuścić (Woroszyłowgrad) i wykonał niesamowicie dobrą robotę (Długo będę żałować,odpuszczenie tego scenariusza, bo był ciekawy i dawał duże możliwości, ale Marcin zrobił tą historię tak jak powinna wyglądać.), oraz z Robertem Sienickim, współwinnym kilku moich małych projektów komiksowych. Kilku małych i jednego dużego, ale o tym w następnym poście. Jutro. Albo pojutrze. Be sure to follow!