piątek, 25 marca 2011

Binio Bill

Tak jak obiecałem, mój mały tribute dla Binio Billa. Wrzucony dzisiaj na bloga Binio Billa przez Andrzeja Janickiego i to w doborowym towarzystwie,co mi sprawia niekłamaną przyjemność:) Razem z Michałem Śledzińskim i Karolem Kalinowskim otworzyliśmy cykl tributów Binio Billa na tej stronie. W kolorach pomagał mi, jak zawsze z resztą nieoceniony Tomek Leśniak, któremu za rady dziękuję:) Jak widać idzie mi coraz lepiej, z czego bardzo się cieszę, bo kolor nie jest moją najmocniejszą stroną i zawsze mam z nim najwięcej kłopotu. Żebym tak znalazł kolorystę...

Kto odwiedzał Facebooka na pewno mógł rzucić okiem na proces twórczy, ale na blogu go jeszcze nie było. Niestety umknął mi gdzieś sam szkic ołówkiem:

poniedziałek, 21 marca 2011

Bydgoska Sobota z Komiksem 2011

Krótka notka, właśnie wróciłem z Bydgoszczy, no może nie tak właśnie, bo ładnych kilka godzin temu, ale dopiero teraz znalazłem chwilę, żeby pogrzebać nieco w reminiscencjach, rozgrzać tablet i naskrobać co nieco.
Moja druga Bydgoska Sobota z Komiksem  upłynęła pod znakiem, hm..rysunek chyba najlepiej to odda.
W sumie zabrakło chyba jednego elementu bardzo obecnego na Sobocie, a mianowicie Binio Billa,ale ta postać pojawi się na blogu niedługo, a dlaczego, napisze za chwilę.
Z pierwszych wrażeń to mniejsza ilość osób, w każdym razie tych które bym z fizjonomii kojarzył, w porównaniu do zeszłego roku. Ekipa Kolektywu nie pokazała się w ogóle,a Łódź w bardzo okrojonym składzie pojawiła się pro forma i zanim afterparty się rozkręciło, już wracała do swego miasta. Sympatycznie było spotkać te mordy, które jednak tam dotarły i poznać kilka nowych, równie sympatycznych. Sam program imprezy nie był jakoś przesadnie interesujący i intensywny. Do Bydgoszczy udało mi się dotrzeć dopiero na warsztaty Janusza Wyrzykowskiego, które w tym roku zebrały raczej dużo młodszych uczestników, więc nie chcąc przesadnie zawyżać średniej wieku, odpuściłem rysowanie, zwłaszcza że nawet prowadzący wśród dzieciarni nie był do końca pewien co rysują. Z ciekawszych momentów to wystawa autorska Jacka Michalskiego, Jacka Przybylskiego, Andrzeja Nowakowskiego i oczywiście Jerzego Wróblewskiego, a także spotkanie z dwoma Andrzejami- Nowakowskim i Białoszyckim. Rozczarował film na zakończenie konwetu pod względem treści, wykonania i długości. Jak dla mnie był po prostu męczący i trochę spoza mojej bajki. Sam Pała akurat w czasie Bydgoskiej Soboty nie miał zbyt wiele do powiedzenia, bo od przyjazdu do wyjazdu intensywnie wprowadzał się w nastrój, co skutecznie przeszkadzało mu w wyrażaniu myśli i czegokolwiek innego.
 Po zakończeniu imprezy poszliśmy na pizzę i była to chyba największa i jedna z najlepszych pizz jakie udało mi się zjeść:) Mimo, iż Śledziu nie do końca wierzył, że mi się to uda. 45 cm średnicy pysznego ciasta to był nie lada wyczyn, ale warto było. Afterparty miało miejsce, tak jak i rok temu w "Węgliszku", sympatycznej knajpce na StarymRynku i tak jak rok temu zmonopolizowaliśmy w pewnym momencie lokal. Wieczór upłynął ( adekwatne słowo), przynajmniej dla mnie pod znakiem whisky, a także tradycyjnie już na rysunkach dla TeO i Ystada ( czarny kot i miecz). Oprócz tego przyozdobiłem okładkę Komiksowego Przewodnika po Warszawie w Syrenkę i z perspektywy czasu mam nadzieję, że wyszła dobrze, bo nie za bardzo pamiętam:)
 Podczas imprezy można było dostać okolicznościową broszurkę z tributami Binio Billa rysowanymi przez kilkunastu autorów, miedzy innymi Śledzia, Andrzeja Janickiego, KRLa , Krisa Różańskiego czy Tomka Zycha. Z przyczyn obiektywnych nie udało mi się podesłać na czas odpowiedniej grafiki organizatorom, ale niebawem ukaże się ona na blogu Binio Billa, a zaraz potem na moim.
Ogólnie rzecz ujmując, impreza sympatyczna, dla odmiany kameralna, mam nadzieję że będzie się rozwijać i jako że jest w miarę blisko postaram się pojawiać na jej kolejnych odsłonach. Niestety, tym razem zdjęć żadnych nie robiłem, ale robili inni i na ich blogi zapraszam. wkrótce.

P.S. Przy tej okazji chciałbym podziękować pani z restauracji przy Juraparku Solec, której awaria terminala do kart i niewątpliwa uprzejmość pozwoliła mi zjeść dobre i bardzo tanie spóźnione śniadanie (nawet nie za połowę ceny). No prawie obiad w sumie. Nie no, to był obiad praktycznie.